niedziela, 13 grudnia 2015

1.15 "Nie jestem materialistką tak jak twoja prywatna suka"

*13 listopada, 10 p.m*
   Do torebki chowam kolejne najpotrzebniejsze rzeczy i spoglądam na niewyspanego Niall'a.
"Nowy członek rodziny w naszym domu! Dziękuję
Niall i ogółem wszyscy za taki cudny prezent!"
-Natie na swoim instagramie
Od 5 a.m jest na nogach, bo oczywiście ja zestresowana premierą ich płyty i tym, że dzisiaj jedziemy na ślub ojca kręciłam się z boku na bok i mój chłopak nie mógł spać, a poza tym Mike(mój kochany samojed) szczekał, że musi wyjść na dwór, ale spokojnie, nie wykazałam się egoizmem i również wstałam... Blondyn powiedział, że zrobi nam śniadanie, a ja poszłam założyć dresy, żeby móc pobiegać z Mike'm. Kiedy wróciłam na stole w kuchni już stały tosty(wydaje mi się, że on tylko to umie zrobić...), a mój chłopak siedział przy nich już ubrany, ale na nosie miał okulary, zerówki, które kupiłam mu kiedyś w wakacje. Ale nie o tym mowa!
  Za 20 minut mamy samolot do Dublina, a potem jedziemy taksówką do Mullingar, co razem zajmie nam 2h 40 minut, ale to i tak dobry czas! Ubrana w jakieś dresy, koszulkę Niall'a i converse zbiegłam po schodach, na dole spała cała nasza gromadka, wszyscy zmartwieni tym w jakim stanie wrócę do domu, kiedy na urodziny dciostałam od ojca ten głupi łańcuszek ryczałam jak pojebana, nawet nie wiem czemu... Przecież... Ja nigdy za nim nie tęskniłam... Mike stał u mojego boku jak prawdziwy obrońca i machał wesoło ogonem kiedy Susan umoralniała go jak ma się zachowywać w Irlandii. Niall zaniósł wszystkie torby do taksówki i pociągnął nas(Mnie i Mike'a) do środka. Może zewnętrznie wyglądałam na opanowaną, ale wewnętrznie trzęsłam się na samom myśl spotkania tego chuja po tych kilku latach. Niby mam 20 lat, ale nadal boję się wszystkiego jakbym miała 10 lat... Dobrze, że moi chłopcy tu są... Moje myślenie przerwał SMS, od Nadie, że ona i Stu już są na lotnisku. Po 5 minutach już byliśmy na miejscu i kierowaliśmy się w stronę odprawy. Były małe komplikacje co do Mike'a, ale ostatecznie siedział spokojnie na moich kolanach cały lot. Stuart bluzgał na ojca ile wlezie, aż jakaś babka przed nami zwróciła mu uwagę, że nie powinien używać aż tak niecenzuralnych słów w miejscu gdzie są dzieci. Po godzinie i około 15 minutach byliśmy na lotnisku w Dublinie. Ostatnio byłam tutaj prawie rok temu, na święta... Kiedy całą czwórką i z psem wsiedliśmy do taksówki, Stuart po raz pierwszy powiedział coś co byłoby oczywiste dla mnie, ale nie dla niego
-Denerwuję się...
-Stuart, spotkamy go jutro, a poza tym pewnie albo babcia, albo dziadek mu wygarną i będzie po wszystkim!-mocno przytulam się do blondyna
-Ale... On uważa mnie za nieudacznika...
-A mnie za materialną sukę, która jak myśli, poleciała na hajs Niall'a Horan'a-spoglądam na mojego chłopaka
-On jest żałosny-mój brat syczy i przytula się do Nadie
  Niall siedzący z przodu wyjął telefon i wystukał kilka "x" na klawiaturze po czym wysłał pod bardzo dobrze znany mi numer
Od: Nini♥
   "XXXXXXXXX Udawaj, że to przytulas, a jak wyjdziemy z tego auta to przytulę Cię na serio xxx" Uśmiechnęłam się do telefonu i odpowiedziałam mu również "x" i wtuliłam się w Mike'a
Po 1h 25 minutach stoimy pod moim starym domem, bo jeśli tamten cwel myślał, że wszyscy zatrzymamy się w jego mroźnej willi to był w wielkim błędzie! Chłopcy wyciągają nasze walizki, a ja i Nadie kierujemy się w stronę furtki. Na domofonie są trzy guziki

  1. Angelika Miller
  2. Emily i Tom Miller
  3. Stella i Connor Manners 
Wciskam pierwszy, a po chwili odzywa się głos mojej mamy
-Słucham?
-Mamusiu... Tutaj Nathalie...-pocieram zmęczona oczy kurczowo trzymając smycz Mike'a
-Natie, już Ci otwieram kochanie!-mówi, a po chwili słyszymy charakterystyczny syk otwieranej furtki
   Kiedy wszyscy przechodzimy już na podwórko Niall mocno mnie przytula
-Kocham Cię skarbie, a jutro pokażemy twojemu ojcu, że tak jest i nie potrzebujemy do tego pieniędzy-po chwili jego usta lądują na moich, a cały cholerny stres z przed kilku chwil mija
  W drzwiach mojego starego domu stoją obie bacie i obaj dziadkowie oraz mama, kobieta, którą widziałam prawie rok temu w święta...
-Dzieciaki!-krzyczy babcia Stella i zaczyna nas ściskać-Witaj Nadie-kobieta ściska również moją przyjaciółkę i patrzy pytająco na Niall'a
Delikatnie odkasłuję i chwytam chłopaka za dłoń
-Rodzinko, to jest Niall... Mój chłopak-przyciągam go bezpośrednio przed nasze małe jury-Niall to są dziadkowie od strony ojca, babcia Emily i dziadek Tom, to dziadkowie od mamy, babcia Stella i dziadek Connor, a to oczywiście moja mamusia-chłopak uśmiecha się i podaje każdemu z osobna rękę(pomijając, że składa elegancki pocałunek na wierzchach dłoni żeńskiej części jury)
-Miło mi młodzieńcze. Mam nadzieję, że Ty będziesz lepszy dla naszej wnusi niż tamten idiota-babcia Manners posyła uspokajający uśmiech w jego stronę, ale po chwili prycha na samą myśl o Jack'u
-Oczywiście, bardzo ją kocham, nie mógłbym jej zranić-blondyn staje za mną i kładzie swoją głowę na moim ramieniu
-To dobrze. No dobra dzieciaki, chodźcie do domu, bo zmarzniecie! Emi zrób kawusi, a ja porozstawiam talerzyki
-Ależ babciu... To nie potrzebne, my pójdziemy chyba już spać-mój brat staje w przejściu do kuchni
-Nie bądź głupi Stu, musimy się z wami nagadać! Przecież jutro na tym sztywniackim ślubie mojego synalka nie będzie się dało pogadać w spokoju!-babcia Miller mrozi mojego bliźniaka wzrokiem i ten ją przepuszcza
-Ja... Chyba pójdę zaprowadzić Mike'a do pokoju...-biorę malca na ręce i kieruję się w stronę schodów, a nim Niall może zobowiązać się by pójść ze mną obie babcie biorą go na głębsze przesłuchania
   Wchodząc po schodach mijałam stare fotografie z czasów kiedy to ze Stu mięliśmy po naście lat... Było nasze zdjęcie z mamą, z babciami i dziadkami, a na samym środku jedyne zdjęcie jakiego nie dali mi spalić... Rodzinna fotka z naszych 11-stych urodzin... Na środku ja i Stuart, a z boku nasi rodzice, uśmiechnięci jak jeszcze nigdy! Pamiętam jakby to było wczoraj...
     Po całym domu roznosi się zapach czekolady i wanilii, a po każdym pomieszczeniu porozrzucane jest konfetti, balony i inne. Na środku salonu wisi wielkie "Happy B-Day Natie and Stuu!♥", a ja szczęśliwie podskakuję pod tym napisem. Stuart rozkłada talerze na stole, tata stara się ogarnąć gdzie są świeczki, mama kończy dekorować tort, a ja kręcę się jak szalona... Jednak po chwili przewracam się i popycham Stu tak, że chłopak upuszcza talerze, potem można usłyszeć krzyki mojego brata i wiele gorzkich słów, o których on zapewne już dawno zapomniał... Po moich policzkach spływają łzy i już mam zamiar biec to swojego pokoju i słuchać muzyki tak aby nikt nie mógł ściągnąć mnie na dół, ale ostatecznie wpadam na tatę, zaczynam go przepraszać i płakać jeszcze bardziej, ale on tylko się uśmiecha i mocno mnie przytula... To był przedostatni przeytulas mnie i ojca... Potem Stuart mnie przeprasza i już jest wszystko Ok, a ja bawię się jak wcześniej! Wszyscy goście śpiewają nam "100 lat!" i stawiają prezenty na oddzielnym stoliku, a my jak co roku trzymamy razem nóż i kroimy tort. Jakoś w połowie imprezy podchodzi dziadek Manners i robi nam zdjęcie, to samo, które wisi na ścianie. Miałam swoją pierwszą czarną sukienkę, a Stuart miał wymarzone converse do koszuli i spodni od garniaka. Mama ma ładne, brązowe loki, a tata jeszcze czarne włosy, mają też szczere uśmiechy...

Nim mogę się obejrzeć zaczynam płakać i biegnę na najwyższe piętro w tym domu... Strych, na którym w młodszych latach zrobiłam sobie kryjówkę przed problemami i ludźmi. Z sypialni przynoszę moją kołdrę i dużo poduszek, a z torby wyciągam laptopa. Siadam na podłodze, głaszczę mojego psiaka i przez dłuższą chwilę patrzę w dal... Wystarczyło zamienić kołdrę w High School Musical na zwykłą, przynieść poduszki, sprowadzić żarcie ze skrytek z pokoju Stu i to miejsce dopasowuje się do mojego wieku... Postanawiam jednak zejść na dół żeby nie zaczęli się głowić gdzie jestem, a szczeniak spokojnie maszeruje do mojej sypialni
-Natie! No nareszcie! Już myślałam, że się zgubiłaś!-babcia Manners wręcza mi kubek z kakao i zachęca bym usiadła obok Niall'a
-Wiesz... Mikey cały czas wychodził z pokoju i musiałam mu do rozumu przemówić-wzdycham i spoglądam na godzinę 1.45 a.m
-No dobrze, uznajmy, że Ci wierzę, ale skarby moje wy chyba jesteście zmęczeni po tej podróży, co? Idźcie do swoich sypialni, może rano uda nam się jeszcze pogadać-babcia Miller wręcz wypycha nas z kuchni i wszyscy kierujemy się w stronę pokojów, logiczne jest to, że Stu jest w pokoju z Nadie, a ja z Niall'em.
  Kiedy wchodzimy do mojego pokoju gdzie leży pościel z HSM, Niall wybucha głośnym śmiechem
-Widzę, że ktoś tutaj oglądał ten film-rzuca się na łóżko, a ja prycham
-No oczywiście, jak każda hot dwunastka! Troy był wtedy moim ukochanym, byłam nawet przewodniczącą fanklubu!-kładę się obok chłopaka i patrzę na mojego ukochanego z filmu
-Teraz możesz być przewodniczącą fanklubu 'Super, mega seksowny Niall Horan!'-blondyn zakrywa twarz Troy'a kolanem i całuje mnie w policzek
-A wystąpiłeś w jakimś filmie? A może jesteś światowej sławy gwiazdą?-zaczynam się śmiać i wtulam twarz w jego klatkę piersiową
-No wiesz... Od pięciu lat gram w mega sławnym zespole. Może być?
-Hm... Zastanowię się-posyłam ostatnie czułe spojrzenie Zac'owi Efron'owi i całuję Niall'a
 *14 listopada, 10.12 a.m*
Obudził mnie głośny łomot wydostający się z kuchni, ale chyba nie tylko mnie, bo blondyn leżący obok również otworzył zaspane, niebieskie oczy
-Co to do chuja...?-Horan delikatnie podnosi się do góry, a ja już prawie stoję przy drzwiach
-No chodźże! Sama tam nie pójdę!-łapię zaspanego chłopaka za rękę i ściągam na dół, ale w kuchni zastaję tylko Stu i Nadie obściskujących się na stole, z którego tak na marginesie już nigdy nie zjem
Powoli wycofujemy się do tyłu by po chwili zacząć się śmiać
-Śniadanie zjem w pokoju, ten stół już się nie nadaje do spożywania na nim-biorę blondyna za rękę i prowadzę do sypialni
-Wiesz... My mogliśmy być na nim pierwsi...-jego delikatne usta lądują na mojej szyi
-Błagam Cię... Idziemy spać...-ziewam i rzucam się na Zac'a Efron'a
-Nie, skarbie jest dziesiąta rano! Trzeba się ubierać, musimy się wyrobić na piętnastą!-blondyn stara się mnie ściągnąć, ale wtulam się w mojego crush'a
-To Ty idź, ja zostanę tutaj z moim chłopakiem, który mnie kocha!-nim mogę się obejrzeć blondyn rzuca się obok mnie i przyciąga do siebie
-Tylko ja zasługuję na miano twojego chłopaka skarbie-jego usta składają pocałunki na moim karku, a ja odwracam się twarzą do chłopaka
-Nie, ty jesteś zaraz za nim-wskazuję na Zac'a i uśmiecham się z satysfakcją
-Nie, ja jestem pierwszy, bo mogę się założyć, że on nie ma ochoty cię pocałować tak bardzo jak ja-nim mogę mu odpowiedzieć moje usta zostają zaatakowane przez blondyna
-Jesteś głupi-po pocałunku wtulam się w jego ciepły tors i zamykam oczy
-Nie, jestem Niall-mówi w moje włosy, a ja delikatnie chichoczę
  Leżymy tak kilka minut, aż do mojej sypialni wbiega babcia Miller z babcią Manners w akompaniamencie łyżek walących w garnki
-WSTAWAĆ MŁODZIEŻY! ŚNIADANIE NA STOLE!-i jak kuźwa nigdy nic idą dobie na dół
-I tak nie zjem z tego stołu-mamroczę w szyję chłopaka i zaciągam się jego zapachem
-Babcie pewnie też nie zjedzą kiedy im powiemy co Sadie robili na tym stole-blondyn przenosi mnie na swoje biodra tak, że siedzę na nim i zaczyna się szczerzyć
-Wolałam się przytulać, tu jest niewygodnie-zaczynam się wiercić nieświadoma tego co robię-Kurwa coś mi się w dupę wbija! Horan zboczeńcu!-zaczynam się śmiać i zeskakuję z chłopaka
-To mój telefon kochanie...-Niall wyciąga z kieszeni telefon, ale i tak nie daje rady ukryć tego co kurwa obudziłam do życia!
-To może lepiej chodźmy już na to śniadanie...-przeciągam się i kieruję swoje kroki w stronę drzwi
   Kiedy stajemy w drzwiach, cała kuchnia jest już "zapchana" moją rodzinką i wszyscy nieświadomie jedzą ze stołu, na którym Sadie robili niegrzeczne rzeczy...
-Niall, Natie, proszę siadajcie i jedzcie!-babcie schodzą nam z krzeseł, a my oczywiście z grzeczności siadamy
   Całe śniadanie jak najmniej staramy się dotykać stołu, a od razu po posiłku idziemy do mojej sypialni.
Jest 11.05 a.m, więc Horan stwierdza, że wyjdzie na spacer z Mike'm, a ja wpadam na genialny pomysł, ubieram się w coś normalnego i idę na dach
Jeśli dobrze pójdzie, nikt mnie tutaj nie znajdzie i przesiedzę cały dzień sama! Muszę sobie to wszystko przemyśleć... Włączyłam swojego laptopa, tego domowego, a nie studenckiego i zaczęłam przeglądać zdjęcia... Każde przywoływało wspomnienia... Nie mogę uwierzyć w to, że ojciec zostawił nas, bo ta suka mu kazała, musi być jakieś głębsze wytłumaczenie, musiało coś się stać... Co nie zmienia faktu, że ojca i tej jego suki nienawidzę! Patrzyłam na poszczególne zdjęcia, a do mojej głowy napływało coraz więcej myśli na temat ojca... Nie umiałam się pogodzić z tym, że stał się chujem i z tym, że dzisiaj bierze ślub z suką jego życia... Nie zwracałam uwagi na mój telefon, który dzwonił od dobrych dwóch godzin, nie obchodziło mnie, że wszyscy się martwią gdzie jestem....
*Narracja trzecioosobowa*
  Kiedy Nathalie siedziała zamyślona na strychu, jej rodzina i chłopak bardzo się zamartwiała, dziewczyna nie dawała znaku życia od dwóch godzin, a nikt nie widział, że opuszczała dom. Nagle babcia Manners przypomniała sobie bardzo istotną rzecz
-Nadie, skarbie... Pamiętasz może gdzie moja wnusia zrobiła swoją noc piżamową w ostatniej klasie liceum?-kobieta podniosła swój wzrok spod okularów na Nadie, która wybierała numer do przyjaciółki po raz kolejny
-Tak, to było na strychu, porozkładałyśmy wtedy poduszki, kołdry i materace, a Stu i panowie dziadkowie wnieśli tam telewizor-blondyna wzrusza ramionami, a babcia patrzy znacząco na dziewczynę
-No właśnie, a ja pamiętam, że zawsze kiedy jej szukaliśmy schodziła stamtąd i udawała, że poszła tylko sprawdzić czy tam nie zostawiła telefonu-druga babcia przypomniała sobie istotny szczegół i spojrzała na najlepszą przyjaciółkę jej wnuczki
-Albo zawsze kiedy się kłóciliśmy tam szła i kiedy Jack z nią zerwał, też tam była...-Stuart pacnął się otwartą ręką w czoło-Ale my jesteśmy głupi, pół życia tam spędzała, a my nie mogliśmy się skapnąć! Chyba ktoś powinien tam do niej iść-spogląda na babcię Miller
-Zgoda, ale zaraz po mnie Niall ma pójść, on w końcu jest jej chłopakiem, niech się wykaże!-kobieta poprawia spódnicę i kieruje się w stronę schodów
Kiedy wreszcie dociera na strych, wchodzi po cichu do środka i widzi swoją wnuczkę całą we łzach
-Kochanie... Co Ci się stało? Wiesz jak my się tam martwiliśmy?!-emerytka siada obok dziewczyny na materacu i mocno ją przytula
-Bo ja... Babciu ja już nie mogę! Cały ten czas byłam silna, ale dzisiaj mój jedyny tata bierze ślub z jakąś siksą, a mnie się serce łamie kiedy o tym myślę! Przecież rodzice się kochali, a potem pojawił się tamten babsztyl i kurwa zabrał nam tatę!-szatynka wypłakuje się w koszulkę babci i spogląda na nią załzawionymi oczami
-Kochanie... O tym co się stało pomiędzy twoimi rodzicami wiedzą tylko oni i uwierz mi, moje serce też się łamie kiedy myślę, że mój jedyny syn bierze ślub z tak wielkim kurestwem, ale to jego życie i ja nie mogę nim kierować.A więc kochanie, on wybrał własną drogę i pewnie zgubił krótkofalówkę żeby móc nam powiedzieć, że zabłądził...-kobieta nadal trzyma dziewczynę w swoich objęciach, a szatynka powoli się uspokaja 
-Dziękuję babciu... Ty zawsze wiesz jak człowieka pocieszyć!-Natie uśmiecha się promiennie w stronę emerytki 
-Od tego jestem, a teraz idę, bo ktoś jeszcze chciał Cię przytulić...-babcia Miller całuje wnuczkę w czoło i schodzi do kuchni
Jej miejsce zajmuje Niall. Chłopak niepewnie wchodzi na strych by po chwili ujrzeć swoją dziewczynę wycierającą ostatnie łzy rękawem bluzy
-Natie... Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłem...-blondyn od razu bierze szatynkę w objęcia i mocno całuje
-Ja... Musiałam po prostu przemyśleć sobie kilka spraw... Ale teraz jest już dobrze!-dziewczyna uśmiecha się delikatnie i wtula twarz w szyję chłopaka
-Mam nadzieję... A teraz chodź, musisz się wyszykować na ten ślub i musisz pokazać jak śliczna i zajebiście niezależna jesteś!-Niall bierze Natie za rękę i prowadzi do sypialni dziewczyny gdzie już siedzą zatroskani Sadie
-Sis, już nigdy więcej nie rób nam takich rzeczy!-bliźniak dziewczyny od razu się na nią rzuca i gniecie w braterskim uścisku
   *Oczami Natie*
Kiedy po mojej długiej obecności na strychu zeszliśmy się szykować, oczywiście wszyscy mnie wyściskali, a ja z pokorą odpowiadałam im, że musiałam sobie wszystko przemyśleć. Kiedy razem z Nadie wyrzuciłyśmy chłopaków(musiałyśmy się przebrać) blondynka zaczęła mi opowiadać o tym jaką wielką mój brat miał ochotę rano i w ogóle co robili na stole, więc ja śmiałam się do rozpuku i przeszukiwałam walizkę
-Ey, nie będzie mi w tym zimno?-macham dziewczynie dość letnim zestawem przed nosem
-Nie wiem, trzymasz zwinięte w kulkę-dziewczyna rozkłada wszystko na łóżku i kręci głową-Nie, za letnie, weź po prostu jakąś kieckę!-blondynka zaczyna przekopywać moją walizkę
  Kiedy wreszcie odnajduje ona tą idealną kieckę, możemy się przebrać by potem brać się za makijaż. Gruba kreska eyelinerem, mocno pomalowane rzęsy, korektor, podkład, puder, cienie do powiek i malinowy błyszczyk na ustach, włosy zostawione w postaci fal, przykryte czarnym kapeluszem Susan, no i oczywiście słodko pachnące "Our Moment"! Blondynka wygląda bardziej uroczo, a ja jakbym wyszła z imprezy akademickiej, ale niezbyt mnie to obchodzi, w końcu to tylko ślub chuja niegdyś zwanego moim ojcem! Kiedy wychodzimy z mojej sypialni, na schodach siedzą nasi chłopcy, Stu jak zwykle ma czarne spodnie i białą koszulkę bez nadruku, a Niall jedną z tych koszul pożyczonych od Hazzy, czarne spodnie i te zerówki ode mnie! I nie tylko mi i Nadie opadły szczęki, ale chłopcom z wzajemnością
-Wow... Wyglądacie cudownie!-Stuart rzuca się na moją przyjaciółkę, a Niall nieśmiało rusza w moją stronę
-Jezu, jakim ja jestem szczęściarzem...-patrzy mi w oczy i delikatnie dotyka mojego policzka
  I strzelam, że ta scena mogłaby być romantyczna gdyby nie Nadie, która z dupy pojawiła się obok nas i ryknęła na blondyna
-A spróbuj jej makijaż zetrzeć to będziesz musiał ścierać jeszcze swoją krew z podłogi-mówi ze słodkim uśmiechem i idzie w stronę mojego bliźniaka
 Zaczynam się śmiać, ale po chwili jestem uciszona mocnym pocałunkiem chłopaka
-Wiesz... Wyglądasz bardzo seksownie... Chciałbym zdjąć z ciebie te pończochy czy co to kurwa jest...-blondyn kładzie jedną rękę na moim pośladku, a drugą na biodrze i całuje moją szyję
-Niall... Ja...-w moim gardle staje wielka gula, a serce przyspiesza, chociaż nie powiem, pobudziło to moją zboczoną wyobraźnię do życia
-Wiem mała, że nie chcesz, dlatego pozostaje mi chyba tylko fantazjowanie...-chłopak przygryza wargę i patrzy na mnie intensywnymi, niebieskimi tęczówkami
  Ja również przygryzam wargę i delikatnie jeżdżę palcem po jego mięśniach Kurwa to wszystko wina Nadie, jej i tej chorej opowieści co robiła ze Stu na stole! I kurwa wszystko przez ten strój! Ale nie mogę powiedzieć, że mi się to nie podoba... Dłonie chłopaka delikatnie łapią mnie za pośladki, a ja oplatam biodra chłopaka swoimi nogami i to wcale nie dlatego, że gdybym sama stała w tych obcasach jeszcze chwilę to bym padła! Między nami jest dziwnie namiętna atmosfera, zbliżamy swoje twarze do siebie by ręcz w zwierzęcym pocałunku złączyć nasze usta. I ta scena pewnie skończyłaby się czymś więcej, ale z dupy obok nas pojawia się Nadie i znów ryczy na mojego chłopaka
-Mówiłam, że masz nie ścierać jej makijażu!-i znika, a ja tym razem staję na własnych nogach
-Może... Chodźmy już na dół...-uśmiecham się i ciągnę blondyna do salonu
                                                                        ~***~
  Wchodzimy na posesję mojego ojca. Jest mega zadbana, ale i tak czuć snobstwo na kilometr! W drzwiach już na nas czeka ojciec z jego suką, która ubrała się jakby dopiero co ze swojej pracy w burdelu wróciła. Mama poprawia swoją granatową sukienkę do kolan i patrzy na mnie ze zdenerwowaniem wypisanym na twarzy. Babcia Miller prowadzi, obok niej dziadek Miller, kolejna jest mama, potem ja i Niall, następnie Stu i Nadie, a dziadkowie Manners zamykają naszą grupę
-Mamo, tato!-ojciec chce się przytulić do babci, ale ta z chłodnym wyrazem twarzy wchodzi dalej do domu
Mama zwalnia delikatnie kroku więc biorę ją z mojej drugiej strony pod paczę i w tróję przechodzimy przez ogromne drzwi zupełnie ignorując ojca i tą jego sukę. Stu i Nadie z godnością przechodzą przez próg, a dziadkowie Manners depczą im po piętach by tylko nie rozmawiać z tymi ludźmi. Suka ojca uśmiecha się do mnie "życzliwie", ale wzrokiem pożera mojego chłopaka Pazerna zdzira, ojciec zaś nadal próbuje nawiązać jakikolwiek kontakt ze swoimi rodzicami, ale na marne. Po chwili jednak podchodzi do mnie i mojego chłopaka
-Natie, córeczko!-i również ma zamiar mnie przytulić, ale posyłam mu zdegustowane spojrzenie i cofa się o dwa kroki
-Ta... Witaj-wzdycham i mocno ściskam dłoń mojego chłopaka
-A więc to pewnie jest Twój bank, znaczy chłopak-posyła mi znaczące spojrzenie, ale ja nadal patrzę na niego zdegustowana
-Tak, to mój chłopak, nie bank, bo ja nie jestem materialistką tak jak twoja prywatna suka-syczę i ciągnę Niall'a w stronę babci i dziadka Miller
  Mężczyzna już ma zamiar coś powiedzieć kiedy słyszymy dzwonek do drzwi. Ojciec z satysfakcją otwiera je i moim oczom ukazuje się...
-Jack...?!
Szatyn uśmiecha się w moją stronę, ale mi już nie miękną kolana tak jak kiedyś, teraz mam ochotę jedynie mu przywalić!
-Witaj Natie, tęskniłaś?-patrzy na mnie jak na mięso, więc cofam się bardziej w ramię mojego chłopaka
-Nie nazywaj mnie Natie, tylko rodzina i znajomi mają takie prawo, a co do tęsknoty... To tak, tęskniłam za tym żeby znów dać Ci z plaskacza!-syczę, a szatyn nie wygląda na zadowolonego
-Oj skarbie, niczego się nie nauczyłaś...-warczy i przybliża się do mnie, ale na szczęście Niall reaguje
-Hej, jestem Niall Horan, chłopak Natie, który jeśli się nie zamkniesz złamie Ci nos-blondyn oplata nie opiekuńczo ramieniem, a Jack piorunuje go wzrokiem
-Ey Nathalie, nie mówiłaś, że znalazłaś sobie gorszego ode mnie chłopaka-mówi, a Niall blednie Nialler ma niską samoocenę, kurwa mać! Jak ja zaraz przyjebę temu debilowi! Nikt nie będzie obrażał mojego chłopaka
-Ey Jackson, nie wiem czy wiesz, ale Niall jest sto procent lepszy od Ciebie...-całuję Niall'a krótko w usta-Na przykład w całowaniu, przytulaniu, rozmawianiu i kurwa, nie okłamujmy się, on jest o wiele bardziej seksowny niż ty kiedykolwiek będziesz-kontynuuje,a Jack zagryza ze złości policzki od środka
-Nie byłbym tego taki pewien...
-A kto ma miliony fanek na całym świecie? I to w większej połowie nawet dlatego, że jest mega seksowny i każda chciałaby chociaż trafić z nim do jednej windy-patrzę na Niall'a z miłością i całuję by uspokoił się choć na chwilę, wiem, że gdyby mógł już dawno przyjebałby Jackson'owi i tak szczerze też bym to zrobiła, ale muszę zachować choć odrobinę kultury
-I tak nigdy nie będzie lepszy ode mnie
-On już jest lepszy... Bo to mój chłopak w końcu, a ty co najwyżej możesz mu buty wyczyścić-uśmiecham się z wyższością i ciągnę Niall'a jak najdalej od mojego byłego
   Przystajemy przy mojej całej rodzince, wszyscy mają miny stonowane, wręcz chłodne jakby mieli w dupie to całe wydarzenie, ale nie oszukujmy się, nikt tego w dupie nie miał. Dziadkowie Miller, bo ich syn brał ślub z kimś kogo nienawidzili, mama, bo jej była, wielka miłość właśnie znika na zawsze, dziadkowie Manners, bo ten chuj złamał ich córce serce, a ja i Stu, bo nasz jedyny, niegdyś zajebisty ojciec się żeni z kurwą jakich mało... Nie dziwi mnie, że jej córeczka poszła w ślady matki... Może nie wspominałam, ale Holly(ta suka) ma siedemnastoletnią córkę-Molly(jak kurwa oryginalnie), która już się kurwi i co dziennie zamiast iść do szkoły rusza na poszukiwanie bogatego faceta żeby się ustatkować jak jej matka... Nie wspominałam też, że Molly podrywała już mojego brata, a na wskutek tego, Nadie prawie złamała jej nos! Więc jeśli będzie starała się poderwać Niall'a, w zdaniu "Prawie złamałam jej nos" to cholerne 'prawie' zniknie i debilka będzie łaziła z krzywym nochalem do końca życia...
-Braciszku, siostrzyczko!-słyszę piskliwy kurewski głos i mocniej zaciskam palce na dłoni chłopaka Wywołałam wilka z lasu...
-Molly-warczę i posyłam reszcie rodziny spojrzenie "Idźcie, nie potrzebuje świadków mordu", ale u mojego boku zostaje Sadie i Niall  
-Hej, jestem Molly Gilles-uśmiecha się "ponętnie" w stronę mojego chłopaka, ale cała postura ciała i twarz blondyna zostają w pozycji obojętnej
-Niezbyt mnie to obchodzi, przyszedłem tutaj tylko po to żeby spędzić czas z moją dziewczyną, ale nie przypominam sobie żeby na zaproszeniu napisali, że na ślub przyjadą jakiekolwiek kurwy-blondyn ciasno owija mnie swoim ramieniem wokół tali, a farbowanej blondi aż para bucha z nosa
-Co ty w niej widzisz? Zero kształtów, ryj jakiś niemrawy, nie lepiej wziąć się za kogoś tak idealnego jak ja?
-Wiesz... Moja dziewczyna nie ma sztucznego ryja ani sztucznych atutów, bo ma własną urodę i naturalnie zajebiste atuty, które swoją drogą są bardziej seksowne niż ten twój silikon, a więc wychodzi na to, że moim i większości społecznej, ideałem jest Natie-blondyn broni mnie wytrwale, a na moim sercu robi się wręcz upalnie dzięki jego słodkim(?) słowom
   Farbowana blondi prycha tylko w odpowiedzi i idzie sobie. Niall coś tam jeszcze mówi i spogląda w moją stronę.
-Dziękuję Ci, jesteś prawdziwym superbohaterem-wtulam się w jego tors
-Wszystko dla mojej księżniczki...-składa pocałunek na moim czole i darzy mnie słodkim uśmiechem nr.1 zarezerwowanym jedynie dla mnie
-A z tą seksownością i w ogóle... To serio mówiłeś?-przygryzam wargę, a chłopak potakuje
-Oczywiście, bo jak już kiedyś mówiłem to we wszystkim wyglądasz seksownie, no i oczywiście gdyby nie to, że nie chcesz na razie niczego i gdybyśmy nie byli na ślubie twojego ojca, już dawno ta kiecka leżałaby na podłodze z pończochami, a ja robiłbym baardzo niegrzeczne rzeczy...-jego usta wędrują do mojej szyi, a ręce zjeżdżają na tyłek
-Zboczeniec...-przewracam oczami i jeżdżę dłoniom po jego rozbudowanej klatce piersiowej
  Chcę zauważyć, że Sadie sobie nie poszli, tylko nadal stali i akurat w tym momencie patrzyli jak się migdalimy... Ale po co nam to przerwać?! Patrzyli się na nas jak Nadie na informacje o wyprzedaży, a my po prostu składaliśmy sobie długie pocałunki. Na całe szczęście jednak ktoś nam przerwał i tym kimś była babcia Miller
-Ojciec prosi nas wszystkich do ogrodu-mówi i zaczyna kierować się w stronę wyjścia na ogród-Jak będę przez ten jego ślub chora, to go zabiję... Se wymyślił ślub w listopadzie, że se w ogóle ślub wymyślił-mamrocze pod nosem i znika na zewnątrz
  Ja odkasłuję i posyłam spojrzenie Sadie
-Nic nie widzieliście ani nie słyszeliście...-chwytam dłoń Niall'a i również kieruję się do ogrodu
Sadie wybucha wesołym śmiechem i podąża w nasze ślady. Po chwili już jesteśmy na zewnątrz, dziwne było to, że jak na listopad było dość ciepło, albo ojciec kupił sobie na ślub jakąś niewidzialną, ogrzewającą bańkę... Ruszyliśmy w stronę dwóch rzędów, które zajęła moja rodzinka, właściwie to prawa część była dla rodziny ojca, a lewa tej suki. Po mojej prawej siedział Niall, a po lewej moja kuzynka Rosie-sześcioletnia blondyneczka z białymi ząbkami i różowymi kokardkami we włosach. Czysty aniołek, który tak naprawdę wychowywałam, bo ciocia Agata(siostra ojca) często jeździła w delegacje, więc bardzo zżyłam się z tą blondyneczkom. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam coś bardzo istotnego, a mianowicie nasza rodzina na tym ślubie to jak na torturach miała miny, a rodzina tej suki wręcz śliniła się na widok kosztownej sukni od ojca i ogółem jego pieniędzy! Nagle mała rączka Rosie chwyciła moją, a jej właścicielka spojrzała na mnie smutno
-Ale jeśli wujek i ciocia już nie są razem, to ty mnie nie zostawisz?
-Kochanie, zawsze będziesz moją malutką kaczuszką, nie mam zamiaru Cię zostawiać-mocno przytulam się do dziewczynki
-Jesteś moją ulubioną kuzynką Natie-blondynka przez resztę uroczystości siedziała mi na kolanach, a Niall szczerzył się jak głupi
   Po "jakże cudownym" ślubie nadszedł czas na życzenia, ale ja nie miałam zamiaru ich składać, a jak się okazało wszyscy z mojej rodziny również tego nie zrobili. Po krótkich życzeniach nadszedł czas na wesele, wielka sala balowa ozdobiona białymi balonami, wszystko takie chłodne, jak mój stosunek do ojca! Był pierwszy taniec "młodej" pary, ale tak naprawdę tylko rodzina suki się bawiła, strona Miller siedziała tam jak na skazaniu, chociaż każdy z nas miał najlepsze siedzenia i tylko my dostaliśmy jakieś tam dobre żarcie, patrzyliśmy na ojca jak na wroga. Nawet nie wiem po co nas zapraszał, bo chyba nie myślał, że mu wszystko wybaczymy? Babcia Miller uwielbiała mamę odkąd tata przyprowadził ją pierwszy raz do domu... Cała rodzina od strony ojca podobno uważała mamę za swoją adoptowaną córkę, tak się z nią polubili, potem rodziny Miller i Manners się zaprzyjaźniły i stworzyły bardzo zgrany team, że nawet rozwód rodziców tego nie umiał zniszczyć! Więc nie dziwię się mojej rodzinie, że mieli ojcu za złe, że źle traktował mamę i dał się owinąć wokół palca tej suce... Koło 2 a.m postanowiłam się przewietrzyć, pożyczyłam od mojego kuzyna jego jeansową kurtkę i wypełzłam na taras. Z torebki wyciągnęłam paczkę papierosów i mocno się
zaciągnęłam. Postanowiłam usiąść sobie na schodkach, gdzie znalazłam mój stary wachlarz, żółty, plastikowy wachlarz, który miał z siedem lat, dałam go tacie po wycieczce klasowej, ale co on tam robił? Zaczęłam się nim bawić, beznamiętnie patrząc w dal, rozkładałam go i składałam, kiedyś to był mój sposób żeby denerwować Stu... Nagle doszedł mnie czyjś głos, był ostry, dość pijacki
-Co tutaj robisz moja śliczna?-obok mnie pojawił się Jack
-Odwal się ode mnie, bo ten wachlarz wyląduje w twojej dupie-zupełnie ignoruję jego pytanie i szybko podnoszę się do pionu
-Od zawsze kochałem ten twój niewyparzony język, ale wiesz, że mógłby robić zupełnie inne rzeczy nisz paplanie nim?-przybliża się do mnie, a moje serce zaczyna bić ze strachu No co jest Nat? Nie będzie Ci dupek podtekstów dawał! Przywal mu! mój głos rozsądku starał się obudzić zdrowe myślenie, ale na nic się zdał
-Ja... Jack, odejdź, proszę-syczę kiedy jego twarz znajduje się przy mojej szyi
-Wiem, że nie chcesz żebym szedł kochanie...-mówi "seksownym" tonem głosu i już ma chwycić moje pośladki kiedy dostaje ode mnie z kolana
-Ależ owszem, chcę, ale może jednak ja sobie pójdę skoro nie rozumiesz-wzruszam spokojnie ramionami choć moje serce wali jak oszalałe i szybkim krokiem wchodzę do domu
  Zaczynam szukać Niall'a, mijam mamę, dziadków i babcie Miller oraz Manners, Stu i Nadie nieźle podrygujących na parkiecie, ale mojego własnego chłopaka nigdzie nie było! Nagle ktoś zakrył mi oczy i pewna, że to znowu Jack zamachnęłam się i dałam temu osobnikowi z plaskacza, po chwili jednak zorientowałam się, że to mój chłopak
-Jezus, Niall przepraszam Cię!-zaczęłam rozmasowywać czerwone miejsce po moim uderzeniu
-To Jezus czy Niall?-zaśmiał się delikatnie-Co Ci się stało, że tak zareagowałaś?-przyciągnął mnie do siebie, a jego dłonie spoczęły na moich biodrach
-Bo... Jack chciał mnie pocałować więc go uderzyłam i się wystraszyłam, że to znowu on-przełknęłam ślinę i wtuliłam się mocno w mojego chłopaka, blondyn zaś pokiwał ze zrozumieniem głową i pocałował
  Reszta wesela minęła bez większych trudności, potem powrót do Londynu, chłopcy kilka dni byli z nami, ale musieli pojechać na wywiad więc, Soph i El zostały w domu, a ja i Susan pełne energii nie odstępowałyśmy chłopaków na krok
________________________________________________________
Wreszcie! Zawsze kiedy miałam wenę to w tym samym czasie zasypiałam na siedząco, masakra! Na niedługo święta! W tym roku na wigilię klasową wylosowałam mojego penguinka, ale że ona nalegała kto ją ma to powiedziałam, że jej przyjaciel i do niego na ten temat napisałam i on, że ok i coś jej kupi, a ja kupię sobie sama prezent(bo ten jej bff mnie wylosował) i w ten sposób w tym roku sama sobie kupuję prezent xd Wydam na siebie więcej hajsu lol xd Ogółem to jakoś żyję, a wy?
Lots of Love♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz