wtorek, 17 listopada 2015

1.14 "Zasługujesz na wszystko co najlepsze, księżniczko.."

  *Oczami Niall'a, urodziny Natie(8.11)*
Jest 5.20 a.m, a ja stoję przed domem w bluzie i mówię chłopakom gdzie mają nieść dekoracje, prezenty i tort, ale przede wszystkim marznę w chuj! Ale czego nie robi się dla najwspanialszej dziewczyny na świecie... No więc może zacznę od początku, bo wstałem o 4 a.m kiedy moja dziewczyna spała wręcz we mnie wczepiona, ustaliliśmy, że w tygodniu będzie spała w akademiku, a na weekend będzie spała u nas w domu, no i kontynuując na moje miejsce wsunąłem dużego, pluszowego pingwina, a na szafce nocnej zostawiłem czarne, dość duże pudełko z liścikiem. Ubrałem na siebie tylko bluzę i zbiegłem na dół, chłopcy już siedzieli na kanapie, a ich dziewczyny kończyły piec ciasto
-Na stole zostawimy Ci drugą sukienkę od nas, a w przedpokoju stoi już posłanie, my jedziemy, a wy zajmijcie się resztą-Susan wręcza mi jakąś listę i razem z dziewczynami wbiega do garażu, jedyne co można po chwili usłyszeć to silnik auta Hazzy
-Dobra Horan, co my mamy zrobić?
-Em... Ciężarówka podjedzie za 15 minut, a wy musicie przyszykować salon, tak żeby było dużo miejsca!-chłopcy zaczynają przemeblowanie, a ja kieruję się do kuchni, na blacie leży tort, upieczony i ozdobiony przez dziewczyny, ale gdybym ja miał go upiec to wyglądałby jak murzynek, a nie jak tort, więc no...
  Z lodówki wyciągam szampana oraz dwa kieliszki, po czym wkładam go do wiadereczka z lodem i stawiam na tacy, a obok niego oczywiście kieliszki i zaczynam się brać za przygotowywanie składników na tosty Ten dzień musi być idealny! Ona musi zapamiętać go na całe życie! Kieruję się w stronę przedpokoju kiedy słyszę klakson Szczęście, że mamy dźwiękoszczelną sypialnię! No i tak oto znów znajdujemy się tutaj, tutaj czyli na dworze gdzie może być kilka stopni powyżej zera, może dwa, a ja co prawda mam na sobie spodnie dresowe i bluzę, ale kurwa, powinienem ubrać kilka warstw żeby nie zamarznąć!
    Kiedy wszystko już znajduje się w salonie, zaczynam dyrygować gdzie co postawić, na kanapy zarzucam czerwone i czarne narzuty(?), a na stół nasuwam czarny obrus Czemu Natie nie mogła wybrać sobie weselszych kolorów jako ulubione? Czemu to nie może być na przykład zielony czy żółty? Byłoby mi łatwiej!  Harry dostaje rolę dmuchacza czarnych balonów, a Louis czerwonych, Liam-król organizacji tak jak jego dziewczyna, ma zająć się rozplanowaniem czasowym, sprawdzeniem przekąsek i napoi, stanem prezentów od jak mniemam naszych fanek...
  Powiem tak... Może na koncercie 30 października napomknąłem fanką żeby wysyłały prezenty na adres Modest!, bo Natie na pewno by się ucieszyła... Ale to tak z dobrej woli, a teraz z tego co Liam wyliczył wychodzi 332 paczki od fanek dla Nat, mam nadzieję, że w środku nie będzie nic niemiłego... 
-Niall, musisz to zobaczyć! Ten prezent jest niepodpisany!-Liam podaje mi małe pudełeczko w kolorach znienawidzonych przez moją dziewczynę, a ja delikatnie je otwieram
-Psia dupa, to prezent od jej ojca-warczę i z wrażenia siadam na kanapie
-Ale co w tym złego?-chłopcy na chwilę zaprzestają swoich czynów i patrzą na mnie zaciekawieni
-Jej ojciec to dupek, w przyszłym tygodniu jedziemy na jego ślub z jakąś laską, według Natie zdzirą, więc no...-w ręku trzymam srebrny łańcuszek z dedykacją napisaną bardzo małymi literkami
"Kochanej córeczce na jej urodziny, tatuś wraz z Holly xx" prycham tylko i wrzucam łańcuszek do środka
-Natie znając życie wyrzuci go przez okno-zamykam pudełeczko i na pierwszej-lepszej karteczce piszę od kogo jest ten prezent
-Biedna...
-Ey chłopaki, ja nie chcę nic mówić, ale jest już 7.35 a.m chyba pora brać się Horan za śniadanie-delikatnie sugeruje zielonooki, a ja szybko znikam za drzwiami kuchni
  Po całym pomieszczeniu poustawiane są przekąski oraz napoje, a to wszystko tylko na naszą dziesiątkę, Nat zapierała się rękami i nogami, że nie zejdzie na dół jeśli będzie tam ktokolwiek obcy, więc robimy takie urodziny w gronie rodzinnym. Powoli zabieram się za pracę, a po kilku minutach już pierwsze tosty estetycznie lądują na dużym talerzu, tak naprawdę to tosty i naleśniki to jedyne dania, które umiem zrobić... Ale to i tak dużo! Kiedy patrzę na zegarek wybija już 8.15 a.m, a ja czekam tylko aż Natie według swojej rutyny obudzi się, rozciągnie, wykąpie, a po kąpieli założy swój czarny, puchowy szlafrok oraz kapcie pingwiny, a pod spodem będzie miała tylko krótkie spodenki i T-shirt z dziwnymi postaciami z bajek, to jej weekendowa rutyna, ale nie jestem pewien czy pudełko zobaczy przed czy po kąpieli... W obie dłonie chwytam tacę z tostami oraz schłodzonym szampanem i ruszam w stronę schodów, po drodze z wazonu wyciągam jedną czerwoną różę i kładę ją na jedzeniu. Kiedy stoję przed drzwiami do naszej sypialni słyszę telewizor, czyli znak, że Nat już wstała i wzięła prysznic. Powoli otwieram drzwi i zaczynam wzrokiem jej szukać, siedzi na naszym łóżku po turecku i mocno tuli pluszowego pingwina, delikatnie kieruję się w jej stronę i po chwili siadam obok, dziewczyna spogląda na mnie i się uśmiecha
-Wszystkiego najlepszego kochanie-tacę stawiam na podłodze i wpijam się w usta mojej dziewczyny
-Bardzo Ci dziękuję...-jej ręce delikatnie oplatają mój kark, a usta jeżdżą po linii szczęki, ona chyba nie wie, ale robiąc tak wygląda cholernie seksownie! 
-A teraz księżniczko, ubieraj się i zabieram Cię chen, chen-chwytam jej rękę i prowadzę do garderoby
Kiedy szatynka siedzi w szafie i wybiera ciuchy, ja decyduję, że paczkę dostanie na miejscu, w które ją
zabieram i biegnę jak najszybciej do auta aby ją schować. Po chwili jednak rzucam się na łóżko mojej dziewczyny i zaczynam na nią czekać. Jak się okazuje Natie siedzi w garderobie 45 minut i dopiero wychodzi ubrana w jeansy, biały sweter, białe buty i mega ciepłą kurtkę, którą wymieniła z Susan za crop top z batmanem. Na jej twarzy widnieje delikatny makijaż, a na telefon założyła obudowę, która jest przedwczesnym prezentem urodzinowym od El. Szatynka uśmiechała się do mnie delikatnie i czekała aż coś powiem, w między czasie zaczyna jeść zimne już śniadanie
-Natie wyglądasz zajebiście, a w tych jeansach twoja dupa wygląda jeszcze lepiej!-aż chciałoby się powiedzieć, ale jako romantyczny chłopak nie mogę tak prosto z mostu
-Natie, jak zwykle wyglądasz cudownie-mówię uśmiechając się od ucha do ucha i chwytam jej zimną dłoń
-Tak więc... Gdzie jedziemy?-pyta kiedy zatrzymujemy się przy schodach
-To jest niespodzianka, a teraz zamknij oczy-mówię i dla bezpieczeństwa zakrywam jej oczy czarnym materiałem, czyt. moją starą koszulką, którą Nat w wakacje chciała zmienić na spódniczkę i wyszedł klops
-Ale Niall... Prooooooooszeeeee-przeciąga błagalnie każdą literę i zaczyna stawiać kroki w przód, ale ja jako jej Supermen biorę ją na ręce i znoszę po schodach, w salonie wszyscy na chwilę cichną i patrzą w naszą stronę
-Kocham Cię, ale nic Ci nie powiem-kieruję się w stronę garażu, a Susan na migi pokazuje mi o mniej więcej, której mamy wrócić z bliźniakami
Taak... Jako iż Natie i Stuart są bliźniakami i oboje się z nami przyjaźnią, robimy z tej okazji podwójną imprezę! Są dwa torty i salon jest w dwóch kolorach(całe szczęście Natie i Stu lubią te same kolory...). Nadie zabiera Stu do Irlandii żeby odwiedzili miejsce, w którym pierwszy raz się pocałowali, a ja Nat zabieram... W bardzo dalekie miejsce, do lasu, a mianowicie do małej chatki w środku lasu, a co tam się znajduje jest już niespodzianką...
   Sadzam szatynkę na miejscu pasażera, szybko okrążam auto i siadam na miejscu kierowcy, odpalam silnik i po chwili już jedziemy ulicą mijając przechodniów
-Niall... Mogę już to zdjąć?-krótko spoglądam na moją dziewczynę i kiwam głową na nie, ale nagle przypomina mi się, że ona tego nie widzi
-Nie kochanie, zdejmiesz to dopiero na miejscu, a to będzie za jakieś dwie godziny-szczerzę się mimo iż dziewczyna znów nie może tego zobaczyć
-Okrutnyś Horan-szatynka przybliża się do mnie, ale nie widząc z powodów oczywistych zaczyna ręką szukać mojej twarzy-Niall... Proszę Cię!-kiedy w końcu znajduje mój policzek celnie trafia w niego ustami
-Nie. Usiądź, posłuchaj sobie muzyki, a ja będę jechał
-Ale ja chcę wszystko widzieć!-dziewczyna siada naburmuszona, ale po chwili zaczyna się szczerzyć-Będziesz mi śpiewał całą drogę? Proooszeeeee!-w zamyśleniu zagryzam wargę, ale po chwili zaczynam śpiewać jedną ze znanych nam obojgu piosenkę
                                                                    ~***~
  Po dwóch godzinach śpiewania dojeżdżamy do tego małego domku w lesie, ale nadal nie zdejmuję dziewczynie z oczu opaski, chwytam jej dłoń i prowadzę pod drzwi chatki, na jej drzwiach dużymi literami jest napisane
   "Nathalie Miller is my little, sexy princess xx~N" więc wydaje mi się, że się postarałem, ale to tylko moje domysły... Kiedy wreszcie ściągam opaskę z oczu dziewczyny, kilka chwil później widzę w nich łzy, wydaje mi się, że szczęścia...
-Jejku Niall... Dziękuję Ci... Jeszcze nikt nigdy nie zrobił mi takiego uroczego prezentu...-jej łez jest coraz więcej więc ja zaczynam je scałowywać z jej policzków
-Kocham Cię Nathalie Miller...-po chwili jednak wbijam się w jej usta i trwamy tak dość długo...
                                                                    ~***~
   Dwie godziny spędziliśmy w tym bardzo przytulnym domku i minęły nam one na kolejnych piosenkach, tym razem przy akompaniamencie gitary i pięknego głosu mojej dziewczyny. Teraz kierujemy się w kolejne miejsce, do którego tym razem jedzie się trzy godziny! Jest godzina 2 p.m więc zanim tam dojedziemy będzie 5 p.m i będzie ciemno, wiadomo, klimat i te sprawy, a organizując zajebiste urodziny dla dziewczyny trzeba mieć wyobraźnię! 
                                                                     ~***~
  Trzy godziny w aucie... Dupa już zaczyna mnie boleć od tych ciągłych jazd! Ale wreszcie dojechaliśmy pod gmach wesołego miasteczka, kiedy Natie poszła sobie po watę cukrową napisała do mnie Nadie, że za godzinę mają samolot z powrotem do Londynu, a ja, że jesteśmy w wesołym miasteczku. Można się domyśleć, że tak jak w Disneylandzie zostałem zaciągnięty na przeróżne kolejki i na dom strachów, ten był zajebisty, bo szatynka strasznie się bała. Od samego wjazdu do wyjazdu tuliła się do mojego boku, a ja mocno oplatałem ją swoim ramieniem wokół jej bioder. Nadszedł też czas na te dziwne budki z na przykład zrzucaniem butelek i postawiłem sobie na cel, wygrać dla Natie misia, białego, dużego misia, celowałem dobre 15 minut, ale wreszcie mi się udało! Dumny jak paw wręczyłem swojej wybrance pluszaka i wpiłem się w jej usta, spacerowaliśmy po wesołym miasteczku jeszcze kilka minut aż zaczął padać deszcz... To była chyba najbardziej romantyczna rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłem... Zdjąłem z siebie bluzę(bo oczywiście moja dziewczyna stwierdziła, że będzie jej ciepło i nie ma zamiaru zakładać kurtki do wesołego miasteczka) i założyłem ją na przemoknięte barki dziewczyny, przyciągnąłem ją do siebie i szeptem zapytałem
-Jakie jest twoje największe marzenie?
-Pocałunek w deszczu-zagryzła wargę-A twoje?
-Pocałować Ciebie w deszczu...-z namiętnością i romantyzmem przycisnąłem swoje wargi do jej, a czas jakby stanął
    Ludzie w pośpiechu kryli się pod namiotami z tymi dziwnymi grami, a my-dwójka zakochanych w sobie ludzi, całowaliśmy się na deszczu...
  Kiedy wreszcie się od siebie oderwaliśmy pociągnąłem dziewczynę do auta
-Wiesz... Z tym wesołym miasteczkiem i deszczem to takie deja vu przeżyłam...-szatynka zakłada na głowę mokry kaptur bluzy i spogląda na mnie z uśmiechem
-Ale wtedy się nie całowaliśmy-zagryzam wargę
-No racja... To gdzie teraz jedziemy?
-Do hotelu-nachylam się nad nią i całuję w usta
-Niall.. Ale my chyba nie będziemy...-dziewczyna zaczyna robić się zakłopotana, a ja zaczynam się śmiać, choć nie powiem przemknęło mi to gdzieś pomiędzy myślami, ale szybko je odgoniłem
-Nie, mam dla Ciebie prezent, ale musisz zobaczyć go w hotelu-uruchamiam auto i po chwili jedziemy pustą drogą w stronę miasta i jakiegokolwiek hotelu
-Siedzenia będą mokre...-słyszę jej niepewny szept i od razu włączam ogrzewanie siedzeń
-Tak szybciej wyschną
  I tak oto jedziemy kolejne trzy godziny by dotrzeć do hotelu "Czarny Łabędź" i od razu wziąć zwykły pokój. Za plecami cały czas niosłem pudełko z prezentem dla Natie, a mój stres był ogromny! Kiedy wreszcie dotarliśmy do swojego pokoju mogłem przyciągnąć do siebie szatynkę, wpić się w jej usta i zza pleców wyciągnąć pudełko
-Wszystkiego najlepszego...
-Jejku... Dziękuję Niall! Kocham Cię!
-Ja bardziej-kiedy dziewczyna tyłem do mnie otwiera pudełko, ja oplatam ją swoimi rękami w talii i całuję jej kark
-Ona jest śliczna Niall, ale... Ja sobie na to nie zasłużyłam...-z jej pięknych oczu znów płynom łzy,a ja kciukami ścieram je z policzków szatynki
-Zasługujesz na wszytko co najlepsze, księżniczko..-mocno ją do siebie przytulam, ale zaraz potem czuję wibracje telefonu-Ty idź się wyszykuj, a ja pójdę po swoje ciuchy na zmianę-składam krótki pocałunek na jej ustach i idę w stronę drzwi
   Dostałem SMSa od Susan!
   Horan, czy masz może pojęcie, która jest kurna godzina? 9 p.m! Tak, powinniście tutaj być 30 minut temu! Nadie siedzi wyszykowana ze Stu i nie może przyjechać, spinaj dupę i jedź z Natie do domu!
                        Nie xx od Husan, Sophiam i Elounor!
    Mam przechlapane... Z bagażnika wyciągnąłem czarne spodnie, koszulkę oraz marynarkę i od razu popędziłem na górę gdzie od dziwo stała już ślicznie ubrana i umalowana Natie
-Jak Ty to...?
-Hah, jestem dziewczyną, potrafię wiele, na przykład wyszykować się w 20 minut i to wcale nie z powodu Susan, która zdenerwowanym głosem pytała gdzie jesteśmy, bo się martwi-szatynka w szpilkach mająca 170 cm podeszła do mnie i pocałowała w usta, miała je koloru czerwonego, więc oczywiste było, że odciśnie się ona na moich wargach
-Ona jest strasznie strachliwa-sarkam i kieruję się w stronę łazienki
  Po szybkim prysznicu zakładam świeże ciuchy i wychodzę z łazienki, moje włosy w całkowitym nieładzie opadały mi na oczy, ale nie do końca ograniczały widoczność, doskonale widziałem jak szatynka zestresowana zgryzała lakier z paznokcia wskazującego i jak delikatnie obciągała w dół swoją sukienkę. Podszedłem do niej i jak miałem w zwyczaju złożyłem pocałunek na jej karku
-Ślicznie wyglądasz Księżniczko-szepczę starając się panować nad słowami-Mam wielką ochotę zerwać z Ciebie tą kieckę... Jesteś taka seksowna nawet o tym nie wiedząc...!-dopowiada moja podświadomość, a ja zamykam oczy, jej dłoń delikatnie kieruje się do mojej szczęki i tym razem jak ona ma w zwyczaju całuje mnie w kilka miejsc wzdłuż niej
-A Ty książę wyglądasz seksownie-mówi, ale kiedy dochodzą do niej jej własne słowa rumieni się 
-Kocham. Cię-mówię pomiędzy uspakajającymi ją pocałunkami
-Ja. Ciebie. Bardziej-przygryza moją dolną wargę 
  Kiedy wreszcie się od siebie odrywamy chwytam jej dłoń i prowadzę w stronę windy by ruszyć w stronę domu. Przy recepcji podaję adres, na który hotel ma wysłać nam nasze ubrania, które tam zostawiliśmy i jak burza wsiadam razem z nią do auta. Jedziemy równe 15 minut, a w międzyczasie udaje mi się napisać do Nadie żeby już zabierała Stu do nas. 
                                                                        ~***~
Na całe szczęście wszystko poszło zgodnie z planem, a moja dziewczyna bliska łez zaczyna dziękować
"Najlepsze urodziny ever! A wszystko
dzięki przyjaciołom i temu bardzo
szczególnemu panu!
Kocham Cię @niallhoran"-Nat na IG
wszystkim po kolei za zorganizowanie tak zajebistej imprezy! W między czasie dowiedziałem się, że Husan zaprosili Scott'a, przyjaciela mojej dziewczyny i w ogóle gościu okazał się spoko. Kiedy poszedłem na chwilę na górę dostałem powiadomienie z IG. Zobaczyłem zdjęcie, które zaraz po zrobieniu zostało moją tapetą. Czapka, którą Natie zabrała nawet nie wiem komu, taki spontan i to jest zajebiste, bo... Kiedy udawaliśmy parę do zwykłego selfie musieliśmy się szykować i udawać, że coś między nami jest, a teraz już nie udajemy, my jesteśmy prawdziwi... 

Kiedy koło 5 a.m wszyscy postanowiliśmy iść spać, ja zaprowadziłem bardzo pijaną Natie do naszej sypialni. Dziewczyna siada na łóżku i zaczyna się rozbierać
-Natie, co Ty...?-pytanie staje mi w gardle kiedy widzę jak szatynka podchodzi w moją stronę
-Chcę iść spać, ale chcę twoją koszulkę!-zaczyna chichotać i styka swoje wargi z moimi-Lubię Twój zapach, lubię Twoje włoski, lubię Ciebie całego Niall...-ospale kładzie się na łóżku, a ja w niemałym szoku szukam dla niej swojej koszulki
-Idź spać skarbie-przykrywam ją i całuję w czoło i kiedy kieruję się do wyjścia jej dłoń oplata mój nadgarstek
-Ale wrócisz tutaj?
-Tak, tylko muszę coś załatwić-znów ją całuję i wychodzą z naszej sypialni by wejść do pokoju Natie gdzie siedział ostatni prezent dla dziewczyny Tego malca dostanie dopiero rano, ale muszę go chyba jednak wyprowadzić... 
Postanowiliśmy, że kupimy Nat małego pieska razy Samojed, zawsze marzyła o żywym stworzeniu, a my jesteśmy właśnie od spełniania marzeń! Kiedy wróciłem do sypialni po spacerze z psem, Natie nadal nie spała, wpatrywała się w drzwi i chyba czekała aż ja się zjawię
-Już jesteś...-ziewnęła i wtuliła się w poduszkę-Chodź już spać
-Tak, tak, już idę-wskakuję na swoją stronę łóżka i mocno przyciągam do siebie szatynkę
-Dobranoc Nini-mówi prosto w mój tors
-Dobranoc Natie-szepczę w jej włosy
   I tak oto zasypiamy...
_____________________________________________________________
Stwierdzam, że powrót do szkoły jest zawsze ciężki! W rozdziale pomagała mi moja kochana Susan, czyt. penguin xd Bo oczywiście ja wyobraźni nie mam -,- Urodziny Natie pisane 4 noce pod rząd, ciężko się pisało, bo musiałam zaplanować niespodzianki dla Nat i tutaj przyszła mi z pomocom Susan! Ale rozdział jest, ja jestem chyba zadowolona... A teraz wreszcie idę spać... xx
Lots of Love niewyspana Vicol♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz